Eksperyment neoslawistyczny endecji i jego irredentystyczna krytyka

            W Polsce pod zaborami na początku XX w. pod zaborami doszło do próby polityki ugodowej z carską Rosją w oparciu o realizm polityczny Romana Dmowskiego, przywódcy endecji. Swoją postawę ideolog ND próbował oprzeć o m.in. tzw. ruch neoslawistyczny, który przed wybuchem I wojny światowej objął wszystkie kraje słowiańskie. Abstrahując od wcześniejszych form XIX w. filoslawizmu w Polsce możemy przyjąć, że nowy filoslawizm (raczej polityczny niż kulturowy), który Dmowski wprowadził do programu swej partii, swoją merytoryczną zapowiedź uzyskał w powstałym kilka lat wcześniej Klubie Słowiańskim. Wprawdzie jeden z głównych publicystów tego stowarzyszenia apelował o to, by oddzielić tę działalność od starego panslawizmu, który posiada korzenie obce, zagraniczne, mimo to polskim filosłowianom nie udało się uniknąć późniejszej łatki „prorosyjskości”. Zaowocowało to wielkim rozłamem i kryzysem w łonie endecji.

            Klub Słowiański, założony w 1901 r. roku w Krakowie, był kierowany przez wybitnego polskiego filozofa, filologa, mesjanistę z Wilna – Mariana Zdziechowskiego. Klub posiadał własny organ prasowy: „Świat Słowiański”, redagowany przez Feliksa Konecznego (w czasach późniejszych wybitnego filozofa cywilizacji, co ciekawe radykalnego okcydentalisty). Profil klubu był wybitnie intelektualny, apartyjny i apolityczny. Każdego wieczoru organizowano spotkania poetyckie, prezentujące słowiańską twórczość, a także organizowano teoretyczne dyskusje. „Świat Słowiański” skupił się początkowo głównie na kwestii rusińskiej. Wraz z rozwojem, jego tematyka przeniosła się na problemy bałkańskie. Wśród postaci związanych z klubem dominowało pragnienie odcięcia naukowo-kulturowego słowianoznawstwa od źle rozumianego rosyjskiego panslawizmu, stanowiącego agresywną ideologię polityczną – w gruncie rzeczy przesiąkniętą duchem panazjatyckim[1]. Trudno stwierdzić by Klub Słowiański uzyskał bezpośredni ideowy wpływ na Dmowskiego i ruch narodowy. Jego powstanie i działalność należy raczej odczytać jako pośrednio związany znak czasu wskazujący na zainteresowanie tą kwestią w myśli polskiej. Kwestie odnośnie koncepcji słowiańskiej współpracy politycznej znaleźć możemy w dziele „Niemcy, Rosja i kwestia polska” (1907).

            Większość biografów Dmowskiego zgodnie podkreśla, że jego neoslawizm nie miał żadnych konotacji ideologicznych czy kulturowych, został on jedynie „włączony mechanicznie” do doktryny endeckiej – oficjalnie jako jedna z dróg dążenia do autonomii Polski. W rzeczywistości zaś do postawienia sprawy polskiej na arenie międzynarodowej –  i w konsekwencji – do uzyskania przychylnego stosunku Rosji i zachodnich mocarstw do kwestii polskiej. Miało to tworzyć dobry grunt pod przyszłą aktywną akcję dyplomatyczną (w związku z przewidywanym konfliktem zbrojnym w Europie). Jedynie Wilhelm Feldman twierdzi, że w akcji neosłowiańskiej, w pierwszej kolejności, chodziło o prawne ustępstwa dla Królestwa Polskiego[2].

            Sam Dmowski był nastawiony negatywnie do idei panslawizmu, takiego jaki prezentowała myśl rosyjska w wydaniu Danilewskiego. Według ideologów endecji panslawizm pragnął jedynie całkowitej rusyfikacji wszystkich narodów słowiańskich i był narzędziem imperializmu rosyjskiego, co było nie do pogodzenia z polskim nacjonalizmem.  Ów stosunek doskonale oddaje fragment, w którym Dmowski opisuje swój pogląd na dotychczasową rosyjską politykę bałkańską: „O tym, jak panslawizm rosyjski zawierał mało sympatii rzeczywistych dla Słowian, a był właściwie w stosunku do nich zaborczym nacjonalizmem, świadczy polityka rosyjska w Bułgarii po jej wyzwoleniu spod jarzma tureckiego. Po wojnie, która zdobyła dla Rosji u ludów słowiańskich urok i wdzięczność, polityka ta zrobiła wszystko żeby ten moralny rezultat zniszczyć. Rosjanie, których zostawiono w Bułgarii (misja generała Kaulbarasa) zaczęli od razu pracować nad zaprowadzeniem niewoli rosyjskiej na miejsce tureckiej. Tym sposobem wywołali w Bułgarii politykę antyrosyjską, której głównym wyrazicielem był Stambułow, a która w Rosji uznana została za dowód niewdzięczności słowiańskiej”[3]. Jest to negacja panslawizmu w jednym z jego podstawowych postulatów: wyzwolenia Słowian Południowych spod jarzma tureckiego.

            Ideę panslawistyczną w starszym wydaniu kompromitował również w oczach pozostałych Słowian stosunek Rosji do narodowości polskiej. Rosjanie, którzy dotychczas skutecznie dyskredytowali Polaków w oczach Słowian – jako dowód pokazując polskie powstania i zakorzenioną „rusofobię” – stanęli w latach 1905-1908 wobec odmienionej sytuacji. 

            W tym miejscu warto się zatrzymać nad pewnym zdaniem Dmowskiego z „Niemiec, Rosji i…”, które było podsumowaniem starego panslawizmu przez Romana Dmowskiego, a było dość namiętnie komentowane przez biografów Dmowskiego, a także jemu współczesnych. Chodzi o następujące zdanie: „Urzędowe słowianofilstwo rosyjskie właściwie już zbankrutowało”[4]. Wilhelm Feldmann zarzucił Dmowskiemu sprzeczność w tym miejscu, zaś zarzut ów został rozwinięty przez R. Wapińskiego. Dmowskiemu zarzucono, że zdanie to stanowiło pusty frazes wobec praktyki władz rosyjskich. R. Wapiński widział trzy przeszkody, które wskazywały na nierealność koncepcji neoslawizmu jako drogi do niepodległości. Po pierwsze w dążeniu do uzyskania niepodległości potrzeba było stworzyć taki plan, który jasno zarysowywał jednoczesne zjednoczenie wszystkich zaborów i dokładnego określenia zasięgu terytorialnego przyszłego państwa polskiego; po drugie główne państwa zaborcze dążyły od kilkudziesięciu lat do ostatecznego wymazania kwestii polskiej jako problemu narodowościowego; po trzecie sprawa polska w ciągu ostatniego ćwierćwiecza zniknęła z areny międzynarodowej nawet jako jej przedmiot. Nie mogę się w całości zgodzić ze stanowiskiem obu wybitnych autorów co do realności neoslawizmu jako drogi do niepodległości Polski.  Zarzut drugi upada, w kontekście reform rosyjskich z 1905 r., zarzut numer trzy w kontekście wątku polskiego w niedawnym konflikcie rosyjsko-japońskim również nie wytrzymuje krytyki. Warto zauważyć, że chociaż przedstawiciele rządu rosyjskiego rzeczywiście nawiązali kontakt z inicjatorami ruchu neosłowiańskiego w Pradze, nie znaczyło to jednak, że uzyskali nań wpływ wyłączny. Sam ruch neoslawistyczny w Rosji był wszak powołany przez ośrodki liberalne i opozycyjne w stosunku do ówczesnego rządu[5]. Koncepcja granic Polski przedstawiona przez Dmowskiego była dosyć jasna, pewne wątpliwości pozostawiając jedynie w kwestii Ziem Zabranych – bezpośrednio należących do Rosji; osłabienie Rosji po 1905 r. nadanie pewnych ograniczonych praw dla Kongresówki, świadczyło o tym, iż Rosjanie nie mają siły do ostatecznej rusyfikacji Polaków; wreszcie zamieszanie na Bałkanach u początków XX wieku wraz z samą liczebnością narodów mających swój interes w ruchu neosłowiańskim i w większości życzliwie spoglądających na Polskę, rzeczywiście stawiało nadzieję na ponowne wyłonienie sprawy polskiej na szerszą arenę międzynarodową[6].

            Po przegranej wojnie z Japonią urok Rosji wśród Słowian wyraźnie osłabł. Jednocześnie znacznie podniosła się życzliwość w stosunku do Polaków wśród narodów słowiańskich. Tłumaczono to dwoma aspektami: 

  1.  Dzięki działaniom endecji Polacy jako społeczeństwo nie zwrócili się przeciwko Rosji w czasie rewolucji. Straciły więc na wadze te argumenty, które Rosja tradycyjnie wysuwała przeciwko Polakom jako zdrajcom i odszczepieńcom słowiańszczyzny. Aspekt ów miał również inne dno: politycy z krajów słowiańskich sympatyzowali raczej z konstytucjonalistami i liberałami rosyjskimi, opowiadając się przeciw biurokracji. Powodowało to naturalną sympatię do Polaków walczących o autonomię i wywoływało podejrzenia na rosyjski rząd odmawiający Polakom autonomii, której pragnęliby również politycy krajów słowiańskich przy ewentualnym związku polityczno-gospodarczym z Rosją.
  2.  W dobie ekspansji Niemiec na południowy wschód Polacy wysunęli się na pierwszą linię walki słowiańszczyzny przeciw Niemcom określanym jako „odwieczny wróg słowiańszczyzny”[7].

Wobec powyższych argumentów Dmowski przestrzegał Rosję przed jednoczesnym prowadzeniem polityki prosłowiańskiej i tłamszenia Polaków. „Jeżeli wytworzy się w Rosji nowy kierunek słowiański, musi on iść przeciw rządowi przede wszystkim w polityce polskiej, bo inaczej nie ma poważniejszych widoków czynienia zdobyczy moralnych poza obrębem Rosji” .Wskutek nieszczerości wobec Polaków, którzy wszak są Słowianami, Rosja straci posłuch, w konsekwencji czego, ognisko Słowiańszczyzny wytworzy się poza rosyjskim obrębem. Uniemożliwi to w istocie politykę prawdziwie słowiańską, gdyż poprzez Polskę prąd słowiański będzie coraz bardziej zwracał się jednocześnie przeciw Rosji, to z kolei sparaliżuje jakąkolwiek politykę zachodnią[8]. W wyniku tej analizy Dmowski wysunął postulat, zdawałoby się niemożliwy do realizacji – gruntowną przemianę rosyjskiego patriotyzmu z szowinistycznego, wielkoruskiego i nastawionego ówcześnie proniemiecko w nowy, kierujący się nie interesami biurokracji – prowadzącymi do upadku państwa – lecz nastawiony „słowiańsko”. Trudno ustalić, czy Dmowski pisał to szczerze i łudził się na tak diametralną przemianę Rosji, czy też był to element jakiejś zawiłej dyplomacji. Istniały wprawdzie pewne przesłanki pozwalające takie postulaty wysuwać – ster rządów Rosji został uchwycony przez sfery konstytucyjne, liberalne, które pragnęły szczerej dogłębnej reformy państwa[9]. Dmowski zawarł wskazówki dla nowych kół rządzących Rosji i przede wszystkim aliantów zachodnich: w Europie Środkowo-Wschodniej Polacy przedstawiają żywioł najliczniejszy, który tradycyjnie, od wieków przeciwstawia się niemieckiej ekspansji, wreszcie, na którego klęsce dziejowej wyrosła potęga, wiodąca w Niemczech prym – państwowość pruska[10].

            „Zwycięstwo dążeń polskich w Rosji oznaczałoby porozumienie dwóch wielkich szczepów słowiańskich, a co za tym idzie, nowy prąd ożywczy w życiu wewnętrznym państwa i w jego zewnętrznej polityce, która stając się szczerze słowiańską, otrzymałaby silne podstawy na zachodzie”. Zdobycie przez Polaków większych wpływów w Austrii i utrzymanie polskości w zaborze pruskim zahamowałoby ekspansję Niemiec i trzymałoby je w szachu. Mimo deklarowanej demokratyzacji, liberalizmu ruchu neosłowiańskiego, daje się zauważyć pewien wyjątek ideologiczny od zasady równouprawnienia wszystkich narodów słowiańskich, przede wszystkim w stosunku do Ukraińców i (jak by się zdawało) nie tylko u Rosjan. Dla Dmowskiego „Rusini” byli wprost agenturą niemieckiego imperializmu godzącego w rozwój polskości w Galicji. Pomimo tego, iż podobny wrogi stosunek do rozwijającej się narodowości ukraińskiej cechował także Rosję i Czechy, jest to kolejny argument przeciw rzeczywistemu zaangażowaniu Dmowskiego w ruch neosłowiański. W Polsce ruch rzeczywistych słowianofilów był raczej przychylnie nastawiony wobec wschodnich mniejszości etnicznych dawnej I RP[11].

            Prócz endeków przychylnie do akcji neosłowiańskiej odnieśli się politycy konserwatywni z Królestwa Polskiego, którzy pozostawali w sojuszu ze Stronnictwem Demokratyczno-Narodowym – sojusz ten jednak od ponad roku chwiał się w posadach ze względu na monopol polityczny endecji w Królestwie. Specjalną broszurę kwestii neosłowiańskiej poświęcił polityk Dumy związany z Stronnictwem Polityki Realnej –  Henryk Potocki[12]. W noszącej tytuł „Neoslawizm i Polacy 1906-1910” publikacji Potocki podkreślił, że wobec skomplikowanej sytuacji politycznej znacznej części narodów słowiańskich, ruch musi posiadać zewnętrzne cechy lojalistyczne w stosunku do porządku powersalskiego – nie można było sobie pozwolić na drażnienie zaborczych imperiów koncepcją zmiany granic w Europie, przekreśliłoby to ruch neosłowiański już na samym starcie. Podnosząc podobny argument co Dmowski, podkreślił mimo to ściśle antyniemiecki charakter samej kwestii neosłowiańskiej. W jego opinii ruch neosłowiański nie ma cech zaborczych, polega jedynie na akcji podnoszenia poziomu kulturalnego i ekonomicznego narodów słowiańskich – stawia to ówczesny panslawizm w jawnym kontraście wobec ruchu pangermańskiego, który jest militarystyczny, zaborczy i szowinistyczny (co opinia publiczna mogła pamiętać z czasów wojen burskich). Przykładem w Polsce była działalność Hakaty w Wielkopolsce i niedawna polityka kulturkampfu największe szkody czyniąca w Zaborze Pruskim. Potocki powtórzył również argument Dmowskiego ukazując niebezpieczeństwo kolonizacji niemieckiej w całym państwie rosyjskim i groźbę utraty „rosyjskiego” charakteru Imperium[13]. W przypadku, gdy zawiodły nadzieje polityków polskich na współpracę z partią kadetów w I i II Dumie, zaangażowanie się w ruch neosłowiański było koniecznością dla uzyskania od Rosjan ustępstw w Królestwie Polskim[14]. Mając wsparcie w konserwatystach (niezbyt popularnych) i brak wyraźnego przyzwolenia ze strony opinii publicznej Królestwa, Dmowski postanowił zaangażować cały moralny kredyt SDN z trudem zdobywany od lat w całkiem nowy ruch międzynarodowy, sprzeczny z polską tradycją insurekcyjną, a którego ważnym filarem była Rosja.

            Wedle relacji Stanisława Głąbińskiego, to czeski polityk nacjonalistyczny, Karel Kramarz, był tym, który skłonił Dmowskiego do udziału w ruchu neosłowiańskim[15]. Cały ruch na dobre począł się kształtować w związku z sytuacją na Bałkanach, gdzie w czasie rewolucji narodowej w Turcji państwa słowiańskie poczuły się zagrożone. Coraz większy problem przybrał również status Bośni – od 1878 okupowanej militarnie przez Austro-Węgry, powiązane politycznie z II Rzeszą Niemiecką. Jednym z głównym inicjatorów ideowych ruchu neoslawistycznego był rosyjski publicysta liberalny Wsiewołod Swatkowski. Swatkowski w swoim pisarstwie opowiadał się za federacyjnym modelem ustrojowym Rosji i innych państw słowiańskich, równouprawnionych politycznie i ekonomicznie. Wzywał również do rozwiązania „kwestii słowiańskiej” w samej Rosji, czyli uznania autonomii polskiej w Królestwie Kongresowym, co naturalnie przybliżało Swatkowskiego do polityków SDN i SPR. Powstały dwa towarzystwa propagujące nowoczesną myśl słowiańską: Towarzystwo Kultury Słowiańskiej założone przez prof. Korsza i Towarzystwo Wzajemności Słowiańskiej kierowane przez Piotra Chomiakowa. Kluczową sprawą było pozyskanie dla ruchu przedstawicielstwa narodów słowiańskich zasiadających w parlamencie wiedeńskim, dlatego też Kramarz zorganizował spotkanie posłów słowiańskich 12 listopada 1907 r. Polscy politycy nie wzięli w nim udziału, gdyż w większości endecja galicyjska, kierowana przez Stanisława Głąbińskiego, była nastawiona lojalistycznie wobec Austrii[16]. Jak dotychczas, w Polsce za ideą pansłowiańską opowiadały się tylko publicystyczne indywidua oraz małe środowiska intelektualistów, jak wspomniane środowisko „Świata Słowiańskiego”. Nie miały one jednak żadnej siły do przekonania polskiego społeczeństwa, do poparcia ruchu, kojarzącego się wszak głównie z rusyfikacją. Mogła to uczynić wyłącznie endecja, mająca szerokie poparcie społeczne, kierowana przez Romana Dmowskiego. I tak też się stało.

            Na spotkaniu przygotowawczym 19 marca 1908 r., zorganizowanym przez Klub Działaczy Społecznych (związany z politykami centrum w Dumie), obok starych ideowców i ich panslawistycznych haseł wystąpił emerytowany wojskowy gen. Włodzimierz Wołodimirow. W swoim wystąpieniu przedstawił potrzebę odnowy ruchu poprzez hasła „wolności, równości, braterstwa i jedności” oraz konieczność pojednania rosyjsko-polskiego. Były to więc hasła typowo liberalne w duchu Swatkowskiego i Chomiakowa, które znajdowały poklask wśród październikowców i kadetów, frakcji centroprawicowych, z którymi Dmowski wiązał nadzieję na współpracę. Generał Wołodimirow odbył podróż do Austrii w celu pozyskania tamtejszych polityków; i w Pradze, i w Wiedniu, udział w zapowiadanym kongresie uzależniano od zgody na udział Polaków, co dawało nadzieję endekom na słuszność ich nowych koncepcji. Wreszcie w dniach 26-30 maja 1908 r. zorganizowano w Petersburgu Tydzień Słowiański mający na celu organizację przyszłego kongresu w Pradze. Wśród gości obecni byli: Tomasz Masaryk, Karel Kramarz, dr Hlibowieckij, dr O. Hribar. Polacy zgłosili swój akces do ruchu neoslawistycznego, który Dmowski argumentował rosnącym zagrożeniem ze strony Niemiec. Hr. Olizar złożył nawet lojalistyczne oświadczenie, iż niepodległa Polska w dzisiejszych warunkach jest geopolityczną niemożliwością. Delegacja polska uzyskała ze strony Rosjan z Klubu Działaczy Społecznych zapewnienie rozwoju kulturalnego i gospodarczego w Królestwie Polskim. Po uzyskaniu zgody Polaków neosłowianie byli gotowi do zwołania kongresu[17].

            Ze strony polskiej w kongresie, który odbył się w lipcu 1908 r., wzięli udział przedstawiciele większości ugrupowań politycznych z Wiednia oraz przedstawiciele wszystkich partii z Dumy. Zabrakło jedynie reprezentantów zaboru pruskiego, którym uczestnictwo uniemożliwiły władze niemieckie. Dzięki taktyce Kramarza i Krassowskiego uniknięto kwestii spornych, które próbowali wprowadzić pod obrady przedstawiciele rosyjskiej skrajnej prawicy. Końcowe oświadczenie kongresu stwierdzało potrzebę uznania i równouprawnienia rozwoju na zasadzie swobodnego rozwoju narodowego i kulturowego. W opinii zwolenników neoslawizmu mówiono o przychylnym w większości Polakom reprezentacjom na zjeździe ze strony i Rosjan i pozostałych Słowian[18].

            Krótko po kongresie cel nowej polityki Dmowskiego zdawał się być realny. Jednak entuzjazm  neosłowian trwał ledwie kilka miesięcy. Załamanie przyszło wraz z aneksją Bośni i Hercegowiny 6 października 1908 przez Austro-Węgry; w ten sposób upadł jeden z głównych zamysłów liberalnych neosłowian w Rosji – zbliżenie geopolityczne z Austrią. Publicystyka neosłowiańska w Rosji ponownie wprowadziła do obiegu „ducha Aksakowa”, zaś jednocześnie rząd carski powrócił do represyjnej polityki w Królestwie. 

                 Od początku idee neoslawistyczne znajdowały ostrą krytykę wśród młodszych członków Ligii Narodowej. Najbardziej gwałtowny atak przypuścili dziennikarze endeccy, którzy znaleźli się pod wpływem argumentacji Władysława Studnickiego: Zygmunt Makowiecki i Tadeusz Grużewski. Autorzy napisali szereg krytykujących nowy panslawizm artykułów ukazujących się na łamach organu SDN (jeszcze przez kilka tygodni) „Goniec Poranny i Wieczorny”. Kilka tygodni przed wizytą w Petersburgu streszczono odczyt wybitnego filologa prof. Jeana Baudouin de Courtenay (notabene w II RP kandydata na urząd prezydenta). Teza podstawowa tego odczytu brzmiała: „nie ma żadnego narodu słowiańskiego, tak samo jak nie ma narodu ogólno-romańskiego lub ogólno-germańskiego. Istnieje natomiast cały szereg narodów z na wskroś odrębnymi cechami wewnętrznymi i zewnętrznymi, które tylko dzięki pewnemu podobieństwu językowemu uważamy za należące do jednego szczepu”. Samo podobieństwo językowe nie może być jedynym spoiwem wspólnoty słowiańskiej. Prócz tego Baudouin de Courtenay stwierdził, że Słowianie nie posiadają żadnych wspólnych „wspomnień historycznych”. Sięgając po ironię profesor stwierdził również, że nawet takich cech jak: okrucieństwo, analfabetyzm czy głupota (w ówczesnych czasach nagminnie przypisywanych Słowianom a priori) nie można uważać za cechy wspólne Słowianom. Im bardziej słabszy naród słowiański, tym bardziej jest zapatrzony na Rosję i idee panslawistyczne – tę tezę powtórzy również Władysław Studnicki. Petersburski profesor wspominając o akcji neoslawistycznej wytknął również Rosjanom hipokryzję: „medice curate ipsum (…) tylko bowiem to państwo miałoby moralne prawo do interwencji w sprawie ucisku pobratymców, które byłoby pod tym względem bez zarzutu” – co odnosiło się naturalnie do prześladowania Polaków w Królestwie przez carat[19].

                 Chęć udziału SDN w ruchu neosłowiańskim porównywano do rejsu po wzburzonym morzu. Ostrzegano Dmowskiego i kierownictwo endecji przed możliwością otwartego buntu w na tle tej kwestii: „Ta część malkontentów [zwolenników SDN i LN – przyp. autor] twierdzi nawet, że na przygotowywane statki nie wsiądzie, admirałów nie posłucha i, o zgrozo, postara się w kadłubach statków wywiercić otwory. Dotychczas są to tylko pogróżki, sądzimy jednak, że tym razem mogą przybrać kształty realne, nikt bowiem nie chce skąpać się, a, nie daj Boże, utonąć w głębokiej wodzie”. Dziennikarze „Gońca” podkreślili zaborczość nowego/starego panslawizmu, cytując „Nowe Wremija”: „Prusy was niweczą (…) macie zginąć, zdajcie się na naszą łaskę i niełaskę, bądźcie strumykiem słowiańskim, wpadającym do morza rosyjskiego, aby ono nie wyschło”. Przytoczona została też opinia Studnickiego, iż jeżeli mamy zginąć, to lepiej jest zlać się z cywilizacją, która nam tyle dała (czyli z Niemcami, przynależącymi do tej samej cywilizacji), niż dołączyć do cywilizacji „niższej”. Wyrażano jeszcze nadzieję, że Koło Polskie w Dumie nie poważy się na udział w przyszłym kongresie słowiańskim[20]. Zygmunt Makowiecki podkreślił, że neoslawizm jest sztuczną ideą, która ma służyć „orzeźwieniu starzejącego się” rosyjskiego społeczeństwa. Odpierając zagrożenie niemieckie, eksponowane w „Gazecie Warszawskiej” – nowym, głównym organie SDN, podkreślano, że społeczeństwo Wielkopolski wypowiedziało się przeciw kongresowi, zaś samo zagrożenie niemieckie jest wyolbrzymiane. Wprost przeciwnie do twierdzeń o zagrożeniu poznańskiego – Wielkopolanie skutecznie opierają się germanizacji, są najbogatsi, wzrastają w siły, straty są minimalne wobec odrodzenia narodowego na Śląsku czy też bardziej strat demograficznych Polski na Kresach Wschodnich. Makowiecki podkreślił istniejące ryzyko, że Rosjanie mogą wykorzystać kongres do własnych celów, bądź nawet odroczyć o kilka lat i w ten sposób wykorzystać Polaków do własnych celów i potem zwrócić się przeciw nim[21].

            Najostrzejszą formę krytyka polityki Dmowskiego i neoslawizmu przybrała na łamach pisma „Votum Separatum” wydawanego przez Władysława Studnickiego (poprzedni tytuł) „Naród i Państwo”. Jeden z numerów tego pisma, poświęcony całkowicie akcji neoslawistycznej, został skopiowany w kilku tysiącach egzemplarzy i dzięki uprzejmości wydawcy „Gońca Porannego i Wieczornego”  – Aleksandra Zawadzkiego – został dołączony do dziennika oraz rozesłany prenumeratorom, na których, w większości składała się warstwa inteligencka, związana dotychczas ideowo z Ligą Narodową[22]. Warto zwrócić uwagę, że na łamach „Votum Separatum” Studnicki, Grużewski i inni publicyści konsekwentnie używają określenia panslawizm, unikając przedrostka „neo-”. Podkreślali tym samym, że nie ma w praktyce żadnej istotnej różnicy pomiędzy  obydwoma ruchami. „Panslawizm to nie jest wcale stara ugoda, to nie redukcja aspiracji narodowych do legalnych ram danego ustroju, to coś znacznie głębszego i zasadniczego. To podporządkowanie poczucia narodowego poczuciu plemiennemu, to nie początek końca, ale sam koniec zbiorowej samowiedzy narodu historycznego. To degradacja narodu do stanowiska szczepu słowiańskiego”. Te słowa stanowią najbardziej ogólny ekstrakt całej krytyki przywódców SDN, którzy wyparli się pierwotnej idei irredenty Ligii Polskiej. W „Votum Separatum odwoływano się do poczucia honoru narodowego; nawet jeżeli istotnie naród polski skazany jest na zagładę, to wybór opcji cywilizacyjnej, w której agonia miałby się dokonać, nie jest obojętny. Wybierając opcję prorosyjską, prócz żywotności, tracimy również godność narodową, ukształtowaną przez pokolenia powstańcze. W obronie tej godności dawny endek Władysław Studnicki używał bardzo ostrej retoryki. O działaniach Koła Polskiego w Dumie pisał następująco: „Chcielibyście w dni powszednie obrócić sztandary narodowe na użytek gospodarski, chcielibyście mieć z nich ścierki i myślicie, że będą one już powrócić do roli sztandarów”. Udział w polityce słowiańskiej i ugodowość endecji groziła rozmyciem się świadomości narodowej, a przede wszystkim godności zbiorowej indywidualności, która dla Studnickiego była jak płomień, który winien być stale podsycany. Podkreślił w odpowiedzi swoim ugodowym oponentom, iż idea nie jest stała, lecz żywa, a jej treść „zmienia się, przekształca, wzrasta lub kurczy się, więdnie, zamiera. Słowa i formy zewnętrzne pozostają te same, ale żywa treść, która przez nie przepływa ulega ciągłej zmianie”[23]. Przywódcy endeccy narażają na szwank godność i idee narodową twierdząc, że trzeba w czasach im współczesnych odłożyć myśl o niepodległości, zajmując się wyłącznie pracą organiczną i zyskiwaniem przychylności władz Rosji. Oskarżono endecję o podtrzymywanie odrętwienia wśród warstwy inteligenckiej, gdyż endecja swoją polityką wyzyskuje jedynie apatię i bierność charakteryzującą ogół inteligencji Królestwa Polskiego[24]. Zaskakujące, że wśród realistycznych argumentów geopolitycznych i historycznych, górę w jego antyendeckiej retoryce biorą argumenty emocjonalne, odwołujące się świata romantyzmu. 

            Neoslawizm według Studnickiego został „odgrzebany” przez rząd rosyjski w konkretnej sytuacji politycznej. Jako dowód Studnicki w swoim artykule podaje przykład pisarstwa Piotra Struvego. Wybitny publicysta, Struve, obawiał się niekorzystnej po 1905 r. wojny Rosji z Austro-Węgrami przy życzliwej neutralności Cesarstwa Niemieckiego. Według jego przewidywań, wojna ta mogłaby skutkować nie tylko utratą Królestwa Polskiego, ale i prowincji nadbałtyckich na korzyść Niemiec. Dlatego jako przeciwdziałanie postulował liberalną politykę w Królestwie Polskim. Panslawizm jest okresowo odgrzebywaną doktryną polityki międzynarodowej Rosji służącej szachowaniu Austrii i Turcji. Poprzez ten czysto polityczny aspekt panslawizmu Studnicki dzieli ideologię panslawistyczną na czynną i bierną. Czynny Panslawizm jest charakterystyczny wyłącznie dla Rosjan. Dążą oni do zaboru obszaru bałkańskiego i wyzwolenia politycznego narodów słowiańskich mającego się przejawiać w przyłączeniu tych narodów do rosyjskiego imperium. Bierny panslawizm jest charakterystyczny dla reszty słowiańskich narodów – przy czym, im niższy poziom kulturalny one prezentują, tym bardziej są one nastawione panslawistycznie i bardziej pragną wyzwolenia ze strony Rosji. Jako przykład biernego panslawizmu podani są Czesi – naród wprawdzie bogatszy ekonomicznie od polskiego i o wysokiej „niemieckiej” cywilizacji, lecz o „niskiej” kulturze narodowej (w przeciwieństwie do polskiej) i bez ciągłej tradycji – naród o kulturze ufundowanej jedynie na negacji wobec Niemców[25]. Zanegowano nowość neoslawizmu; w istocie bowiem kultura rosyjska, ufundowana na prawosławiu i podbojach, była w czasach ówczesnych również istotnym składnikiem tzw. „rosyjskiej duszy”, i choćby panslawizm był składnikiem rosyjskiej lewicy czy prawicy – musi być ze swej istoty stosowany w polityce jako wyraz imperializmu. Nie wierzono w dobre intencje uczestników zjazdu. Kramarz poprzez udział w ruchu neosłowiańskim pragnął realizować czeskie interesy narodowe w Austrii, do czego chciał też wykorzystać Polaków; Hlibowieckij był postrzegany jako rusyfikator Galicji Wschodniej, a Hribarowi przypisano zaś chęć wzbogacenia się w przyszłym banku słowiańskim[26].

            Ostateczną klęskę nadziei wiązanych z ruchem neosłowiańskim zadały obrady Komitetu Wykonawczego w Petersburgu, które trwały z przerwami w latach 1909-1910. Wprawdzie ponownie uchwalono równouprawnienie i możliwość swobodnego rozwoju kulturalnego Słowian, jednak październikowcy i kadeci powoli odstępowali od chęci ugody z Polakami. W czasie zjazdu doszło do kilku nieudanych prowokacji przedstawicieli skrajnej prawicy rosyjskiej – były to m.in. kwestia „prześladowania Rosjan” na terenie Chełmszczyzny i Galicji Wschodniej, które jednak paraliżowały porozumienie. Nastąpił nieoczekiwany gwałtowny zwrot antypolski hr. Włodzimierza Bobrińskiego, zaś delegacja polska w odpowiedzi potępiła rusyfikacyjne tendencje rządu rosyjskiego, grożąc nieobecnością na następnym kongresie w Sofii. Spory polsko-rosyjskie na skutek mediacji K. Kramarza miały się stać przedmiotem obrad specjalnej komisji, której obrady zostały później jednak zerwane przez hr. Bobrinskiego. W tej sytuacji na kongres w Sofii Polacy pojechali wyłącznie w charakterze obserwatorów i dziennikarzy[27].

            Już pierwszym sygnałem tzw. Frondy, wedle Stanisława Kozickiego (najbliższego współpracownika Romana Dmowskiego), było niezadowolenie z głosowania przedstawicieli Koła Polskiego w Dumie Państwowej (złożonego w większości z SDN) za powiększeniem kontyngentu rekruta dla armii rosyjskiej[28]. Aczkolwiek publicyści „Gońca” i stronnicy Aleksandra Zawadzkiego liczyli jeszcze w tym czasie, że politykę Dmowskiego będzie można zmienić na zdecydowanie opozycyjną. Komentując rozłamy w Lidze Narodowej Kozicki stwierdził ogólnikowo, że był to spór realizmu politycznego z romantyzmem politycznym. „Zjawisko to (rozłamy – przyp. autora) da się wytłumaczyć – wszak Liga przez kilkanaście lat, będąc w założeniu swym organizacją polityczną, prowadziła w rzeczywistości pracę propagandową i oświatową. To wywołało odpowiedni dobór ludzi. Byli w Lidze tacy co myśleli politycznie i rozumieli istotę nowej szkoły myślenia narodowego, jej podstawy realne, a nie romantyczne. Lecz byli także tacy, których pociągnęły do Ligii jej hasła narodowe i patriotyczne, którzy umiejętnie i ofiarnie poświęcali swe wysiłki na pracę oświatową, lecz o polityce małe mieli pojęcie i wskutek tego ulegali tej atmosferze romantycznej, która przez cały wiek XIX unosiła się nad Polską. Dla ludzi tego typu była polityka Dmowskiego odstępstwem, wejściem na śliską drogę ugody i ustępstw w stosunku do Rosji (…) Był to konflikt między realizmem i romantyzmem myśli politycznej w Polsce”[29]W czerwcu, bezpośrednio w czasie największych triumfów neoslawizmu w ramach polityki Dmowskiego i Stronnictwa Demokratyczno-Narodowego, z Ligii Narodowej wystąpiło kilkanaście osób. Historycy podają w szczególności trzy główne nazwiska (wcześniej wspominane): Aleksander Zawadzki, Zygmunt Makowiecki, Tadeusz Grużewski. Zabrali za sobą dziennik Goniec, którego wydawcą był Zawadzki, a redaktorem Makowiecki[30]. Tak samo wymienia te postaci Stanisław Kozicki, aczkolwiek „tu na pierwszym miejscu wymienić należy działalność Władysława Studnickiego, który wystąpił był jako najgwałtowniejszy przeciwnik polityki Dmowskiego”. Kozicki wspomina, że od początku zbliżenia się Studnickiego do endecji, jej przywódcy odnosili się do niego z dużą rezerwą, określając go jako fantastę. Żeby zrozumieć i właściwie ocenić Studnickiego, trzeba sobie zdać sprawę z tego, że dominującym uczuciem w jego sercu była nienawiść do Rosji. Pochodził z Inflant, zewnętrznie był zrusyfikowany, lepiej mówił i pisał po rosyjsku niż po polsku, lecz Rosji nienawidził serdecznie. O ile argument organicznej rusofobii służył publicystom endeckim do kompromitowania przeciwników politycznych i w różnych przypadkach można się spierać o jego zasadność lub niezasadność, o tyle w przypadku Studnickiego rzeczywiście można by dyskutować, czy jego postawa wobec Rosji i Rosjan nie była ksenofobiczna. Sam Studnicki podkreślał własną niechęć wobec rosyjskich rewolucjonistów, wcześniej opromienionych nimbem bohaterstwa, w późniejszych czasach przywoływał również argumenty wprost rasistowskie, pisząc z niechęcią o mongoloidalnych twarzach Rosjan spotkanych na Syberii. 

            Sam Władysław Studnicki również przypisuje sobie zasługę wywołania rozłamów w endecji. Po latach wspominał: „sądziłem, że rozbiję ND. W ciągu trzech miesięcy, potrzebowałem trzech lat, ale dokonałem zadania”. Pomimo że Studnicki nie zdołał sformułować szerokiego programu ze względu na cenzurę, po zerwaniu w 1905 r. z SDN rozpoczął ostrą kampanię antyrosyjską. Temu miała służyć publikacja „Historya ustroju Rosyi”, a w szczególności założone w 1906 roku czasopismo „Naród i Państwo”, przemianowane później na cytowane wyżej „Votum Separatum”. Mimo że pisma nie miały szerokiej publiczności i zbyt wielu prenumeratorów, jak twierdzi Studnicki, trafiło ono do rąk polityków Ligii Narodowej, których spora część przyswoiła sobie jego argumentację[31].

            Aleksander Zawadzki jest określany przez Kozickiego jako fantasta i konspirator polityczny, dlatego nie dziwił się jego wystąpieniu z Ligii Narodowej. Inaczej jest postrzegany Zygmunt Makowiecki: „miał niewątpliwie umysł polityczny i długo współpracował z nami w pełnym porozumieniu. Była to jednak głowa dość surowa, miał też skłonności do wybujałego indywidualizmu”. Biorąc w nawias subiektywny obraz Kozickiego należy sobie zdać sprawę z tego, że prawdopodobnie na jego motywy odejścia wpłynęło to, że z ramienia LN był bardzo zaangażowany w działalność oświatową w Królestwie Polskim (w czerwcu 1908 r. obserwował upadek polityki oświatowej TON związanego z LN). Bardzo charakterystyczne są natomiast motywy, jakie przypisano odejściu Tadeusza Grużewskiego – wcześniej wybitnego publicysty „Przeglądu Wszechpolskiego” i współpracownika Dmowskiego. „Zaczęto mówić, że po prostu powtarza myśli Dmowskiego. To uderzyło Grużewskiego i zaczął zwracać pilną uwagę na to, by nie być tylko echem Dmowskiego. To z kolei doprowadziło go do odsunięcia się od swojego dawnego mistrza, a w końcu do przeciwstawiania mu się na każdym kroku i przy każdej okazji”[32].

            Odpowiedź Romana Dmowskiego na rozłamy była dosyć lakoniczna. W swoim pisarstwie nie przywoływał nazwisk rozłamowców – zupełnie jak gdyby chciał podkreślić małą wagę Frondy. Dmowski ograniczył się do podobnego argumentu, jaki podał Stanisław Kozicki – argument o realizmie politycznym SDN, niezdolnym do przyjęcia przez romantyczne umysły: „to ciągłe powtarzanie, że właściwie wróciliśmy do czasów sprzed wojny i że należy nam się na powrót zamknąć w tym  samym zakresie działalności, w jakim obracaliśmy się przed nastaniem ostrej fazy kryzysu w państwie – świadczy o tym, że mnóstwo ludzi u nas nie umie się już nauczyć nic nowego. Wyszedłszy ze stanu analfabetyzmu politycznego, nauczywszy się  pierwszych liter politycznego abecadła, stanęli i powiadają, że już dość. Tym biedakom zdaje się, że program demokratyczno-narodowy z r. 1903 i artykuły, które go rozwijały lub uzasadniały, były alfą i omegą mądrości politycznej. Nie zdają oni sobie sprawy z tego, że w oczach samych autorów tego programu i tych artykułów, o ile stali oni na dość wysokim poziomie i rozumieli dobrze własną pracę, był to tylko wstęp do polityki narodowej, a nie jej cały systemat”[33].

             Pod koniec 1908 roku ostatecznie zrywa z Ligą Narodową młodzieżowa organizacja Zet, niegdyś założona przez Zygmunta Balickiego, która już wcześniej zawiesiła stosunki z LN. W listopadzie odpada również Narodowy Związek Robotniczy utworzony przez endecję, aby odzyskać wpływ wśród robotników. W następnym roku odpadła również tzw. „Grupa Rzeczpospolitej” z Edwardem Dubanowiczem i Stanisławem Strońskim[34]. Kryzys dotknął również Komitet Centralny LN – Stanisław Grabski i Stanisław Bukowiecki (notabene wybitny geopolityk w latach II RP) optowali za kierunkiem proaustriackim, większość członków galicyjskiej SDN popierała ich stanowisko nieco bardziej umiarkowanie, za Dmowskim opowiadał się wyłącznie Marian Seyda i Józef Hłasko. Jednak oni również mieli zastrzeżenia co do „szorstkości” polityki Dmowskiego. Jesienią 1909 roku kryzys doszedł do szczytu, członkowie KC LN złożyli swe mandaty na ręce M. Seydy i J. Hłaski. Po latach Seyda następująco relacjonował krytyczną sytuację: „w rozważaniach z Hłaską uzgodniliśmy swe stanowisko w tym sensie, że – mimo znacznych wątpliwości co do taktyki – należy losy L.N. Powierzyć Dmowskiemu i Balickiemu: raz ze względu na zasadniczą ich linię polityczną a po wtóre dlatego że oni reprezentowali twórczą myśl i energię organizacyjną, podczas kiedy strona druga wyczerpywała się w rezonerstwie politycznym (…) zwróciliśmy się do Dmowskiego i Balickiego z tym, by skooptowali sobie jednolity skład Komitetu Centralnego”[35]. Mimo potężnego kryzysu zdecydowano się zawierzyć talentowi Dmowskiego i zaryzykować przyszłość nie tylko partii, lecz i samego Królestwa Polskiego. Oblicze i los endecji – tym samym polityki II RP – zostało określone na dziesięciolecia.

            Odpływ sporej części członków Ligii Narodowej i szeroka wewnątrzpartyjna opozycja wywołały impas wśród szeregowych członków SDN. Jeżeli nawet próbuje się ukazać jakiekolwiek korzyści, które Polacy osiągnęli poprzez dwuletni udział w neoslawistycznej imprezie, okazują się one odległe i mało przydatne w doraźnych działaniach politycznych. Pierwsze to zdemaskowanie intencji Rosjan w kwestii równouprawnienia narodów słowiańskich, rzeczywiście większość polityków słowiańskich – w szczególności Kramarz – popierała wolnościowe postulaty Polaków, krytycznie patrząc na stanowisko Rosjan. Po drugie, chociaż nie osiągnięto celu głównego – porozumienia z rosyjskim centrum – udało się na krótko wynieść sprawę polską na szersze forum niż wewnątrzrosyjskie. Idee równouprawnienia i swobodnego rozwoju kulturowo-gospodarczego miały się również odbić echem na konferencji pokojowej w Paryżu, kończącej I wojnę światowa – chociaż bezpośrednio wiązały się raczej z szeroko pojętą ideologią demokratyczno-liberalną głównych architektów zwycięstwa: Francji, Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, aktywność polityczna słowiańskich narodów miała również udział w prawie do samostanowienia.

            Reasumując neoslawistyczną sprawę trzeba przyznać, że posunięcie angażujące politykę podbitego i rozdartego na trzy części narodu w eksperyment z ruchem neosłowiańskim, w umysłach działaczy LN pokroju Makowieckiego i Grużewskiego, dodało skutecznej, ideologicznej oliwy do ognia podsycanego przeciw polityce Romana Dmowskiego – ugodowość w Dumie połączona z tendencjami neoslawistycznymi dawały zewnętrzne wrażenie bezrefleksyjnej prorosyjskości o charakterze ideologicznym. Wygląda to zadziwiająco, jeżeli zważymy, że Roman Dmowski, który był dobrym strategiem i taktykiem politycznym, nie opracował żadnej taktyki mogącej zneutralizować wewnętrzną opozycję. O ile sam zwrot prorosyjski (interpretowany również przez Dmowskiego jako profrancuski i probrytyjski), mógł być tłumaczony metodą racjonalnej polityki (np. poprzez odwoływanie się do skuteczności działań ks. Adama Jerzego Czartoryskiego w Królestwie Polskim), o tyle ani Dmowski, ani publicyści rodzącej się endeckiej prorosyjskiej „ortodoksji” nie zdołali podjąć skutecznej polemiki ze Studnickim i Grużewskim (starając się przekonać członków LN stojących za nimi), gdyż ci ostatni odwołali się skutecznie do emocji i uczuć narodowych, głęboko zranionych przez rządy rosyjskie i politykę panslawistyczną – w naszych warunkach od XIX wieku oznaczającą brutalną rusyfikację. Postanowiono trzymać się twardej linii, pozwalając na odłączenie się członków chwiejnych i niepewnych.

            Roman Dmowski zagrał wysoką stawkę z dużym ryzykiem i w tym momencie przegrał. Przegrał kadrę kilkudziesięciu wybitnych działaczy i publicystów oraz młode pokolenie inteligencji. Jeżeli przyjąć faktycznie stanowisko Wapińskiego, Kawalca i Micewskiego, którzy zakładali, że udział w ruchu neosłowiańskim był wyłącznie jednym z elementów gry dyplomatycznej, to trzeba przyznać, iż postawienie na neoslawizm było zagraniem niezwykle ryzykownym dla kierowanego przezeń obozu politycznego. Z pewnością Dmowski wygrał monopol na władzę w samej endecji – i częściowo – jako najbardziej wpływowy polityk w Królestwie (chociaż złożył mandat posła). Być może rozważając ewentualne przetasowania w łonie własnej partii był pewien, że po śmierci Jana Ludwika Popławskiego w marcu 1908 r., jego wpływ na SDN i LN nie będzie podważany nawet przez Makowieckiego, Grużewskiego czy przede wszystkim Głąbińskiego, będącego również liderem dużego formatu, lecz liderem lokalnym galicyjskim?

            Ostatnią rzeczą, jaką Dmowski (w dłuższej perspektywie) wygrał, było zachowanie mimo dużego kryzysu stanowiska politycznego, które pozwoliło mu znaleźć się kilka lat później na czele Komitetu Narodowego Polskiego, jako reprezentant zwycięskiego kraju w obozie państw zachodnich. 

Wszerad Kowalski

Artykuł ukazał się w nr 24. „Polityki Narodowej”.


[1]    W. Feldmann, Dzieje polskiej myśli politycznej w okresie porozbiorowym, Warszawa 1986, s. 328; L. Gawor, Świat słowiański (1905-1914), „Sofia. Czasopismo filozofów krajów słowiańskich”, 2004, nr 4, s. 347-352.

[2]    W. Feldman, dz. cyt., s. 328.

[3]    R. Dmowski, Niemcy, Rosja…, s. 102-103; Nikołaj W. Kaulbars, o którym mowa, przez swoją działalność dyplomatyczną: sprzeciw wobec powrotu na tron Aleksandra I Battenberga, zwalczanie liberalno-narodowego polityka Stambułowa, doprowadził do zerwania stosunkow rosyjsko-bułgarskich.

[4]    R. Dmowski, tamże, s. 164.

[5]    P. Wieczorkiewicz,  Udział Polaków w Ruchu Neosłowiańskim a stosunki polityczne polsko-rosyjskie, [w:]„Pamiętnik Słowiański”t. 28, 1978, s. 137-138.

[6]    W. Feldman, s. 328; R. Wapiński, Roman Dmowski, s. 169-170.

[7]    R. Dmowski, Niemcy, Rosja i…, s. 163-164.

[8]    Tamże.

[9]    Tamże, s. 179-180.

[10]  Tamże.

[11]  R. Dmowski, Niemcy, Rosja i…, s. 185-186.

[12]  H. Potocki – ziemianin, poseł do II Dumy, występował jako niezależny, biorąc w SPR przymusowy 'urlop polityczny’, 1908-1912 członek Rady Pństwa, czł. Rady Stanu, ostatni prezes SPR 1915-1923

[13]  H. Potocki, Neoslawizm i Polacy 1906-1910, s. 3-7.

[14]  Ibidem, s. 9.

[15]  M. Kułakowski, dz. cyt.

[16]  P. Wieczorkiewicz, dz. cyt.s. 133-140.

[17]  Tamże, s. 141-146.

[18]  Tamże, s.  148; H. Potocki, dz. cyt., s.10-17.

[19]  O porozumieniu się Słowian, „Goniec Wieczorny”, 1.05.1908, s. 2.

[20]  Z. Makowiecki, Ostrożnie!, „Goniec Wieczorny”, 14.05.1908, s. 1.

[21]  Tenże, Neo-panslawizm, „Goniec Poranny”, 28.05.1908, s. 1-2.

[22]  Zob. W. Studnicki, Ludzie, idee, czyny.

[23]  Tenże, Na rozstajach dróg, „Votum Separatum”, 1908,  nr 4, s. 2-3.

[24]  Tamże, s. 4 – 7.

[25]  W. Studnicki, Panslawizm współczesny, „Votum Separatum”, 1908, nr 4, s. 7-12.

[26]  W. Rawicz-Szczerbo (W. Studnicki), W rydwanie panslawizmu, „Votum Separatum”, 1908, nr 5, s. 2-5; W. Studnicki, Akcja słowiańska w Petersburgu, „Votum Separatum”, 1908, nr 4, ss. 21-22.

[27]  P. Wieczorkiewicz, dz. cyt., s. 157-168.

[28]  S. Kozicki, Pamiętnik : 1876-1939, oprac. M. Mroczko, Słupsk 2009, s. 187-189.

[29]  Tamże.

[30]  Zob. Zygmunt Makowiecki, hasło [w:] „Polski Słownik Biograficzny”, t. 19, Kraków 1974, s. 232.

[31]  W. Studnicki, Wskazania polityczne irredentysty polskiego, s. 31-33.

[32]  S. Kozicki, dz. cyt., s. 187-189.

[33]  Stary Narodowiec (R. Dmowski), Refleksje z doby przełomu, „Przegląd Narodowy”, nr 3, 1908, s. 280.

[34]  R. Wapiński, Roman Dmowski…, s. 189.

[35]  M. Kułakowski, dz. cyt., s. 339-340.