Ekonomia dzielenia

Są zjawiska, różnorakie mody i trendy, które zdobywają serca i umysły ludzi (głównie Europejczyków i Amerykanów). Ci poczytują je jako novum, powiew świeżości czy iście rewolucyjne podejście. Uznanie zyskują one zwłaszcza w kręgach inteligencji i klasy średniej – często lewicującej – nasyconej owocami kapitalizmu i państwa opiekuńczego. Ludzie ci odkrywają, że już im nie wystarcza styl życia oparty na konsumpcji, zaspokajanie kolejnych materialnych zachcianek, rywalizacja na elektroniczne gadżety, ubrania, samochody i wystrój mieszkania. Tak rodzą się nowe mody: na prosty styl życia (minimalizm i antykonsumpcjonizm), medytację czy bliskość z naturą, etc. Jeśli bliżej przyjrzeć się owemu „powiewowi świeżości”, okaże się, iż pod powłoką nowoczesności, pod istotnie nowymi formami, odnaleźć można postawy tradycyjne, wręcz stare jak świat. Minimalizm i antykonsumpcjonizm to w istocie nowe formy ascezy i postu. Medytacje wyrażają naturalną tęsknotę za absolutem, zaś jej bliskowschodnie formy w wielu aspektach nie różnią się nadto od metod stosowanych przez średniowiecznych chrześcijańskich mistyków.

Zjawiskiem posiadającym podobne znamiona jest tzw. ekonomia dzielenia (ang. sharing economy, collaborative consumption). Temat ten warto podjąć przynajmniej z kilku powodów. Po pierwsze, stoi za nią wartościowa, z ducha wspólnotowa idea. Po drugie, wiele osób twierdzi, że ekonomia dzielenia zdolna jest znacząco zmienić stosunki gospodarcze panujące w świecie. Po trzecie, jest to bardzo pojemna kategoria, pod którą występują rozmaite zjawiska. Warto więc bliżej przyjrzeć się ich istocie, uporządkować je i ocenić.

Czym jest ekonomia dzielenia i dlaczego można uznać, że w tym stosunkowo nowym zjawisku odnaleźć można stare, tradycyjne pierwiastki? Szeroko rozumiana ekonomia dzielenia to działalność człowieka oparta na dzieleniu się, wymianie, współużytkowaniu, tak bezinteresowna, jak i zakładająca korzyści.

Jednym z argumentów wspierających ekonomię dzielenia i jednocześnie dobrze pokazującym jej istotę jest obserwacja dotycząca marnotrawstwa. Ponoć przeciętna wiertarka w trakcie całego swojego życia pracuje przez 12 minut. Logiczna konstatacja jest więc taka, że choć w każdym domu wiertarka od czasu się przydaje, to nie każdy musi ją kupować i posiadać. Zatem osoba lubiąca majsterkować, która wiertarkę ma i korzysta z niej często (choć nadal pozostaje to znikomy ułamek doby) może ją pożyczyć osobie, która korzysta z niej raz na rok przez kilka minut. Takie wypożyczenie, które zastępuje kupno, wyraża logikę ekonomii dzielenia.

Dlaczego jednak szukać nowych definicji dla zjawisk znanych chociażby jako pomoc sąsiedzka? Jest to związane z globalnymi przemianami społecznymi, wywołanymi rewolucją przemysłową, powstaniem globalnego kapitalizmu i urbanizacją.

Problem ten dobrze wpisuje się w logikę podziału stosunków społecznych, wprowadzonego do socjologii przez Ferdinanda Tӧnnisa. Badacz ów wyróżnił dwa typy zależności w społeczeństwie – wspólnotę i zrzeszenie. W naukach społecznych pojęcia te przyjęło się używać w ich oryginalnym, niemieckim brzmieniu – odpowiednio: Gemeinschaft i Gesellschaft. Pierwsza forma społeczna to tradycyjna wspólnota oparta na pokrewieństwie czy sąsiedztwie (wieś, parafia, kamienica, etc.). Życie społeczne opiera się tu na zwyczaju, tradycji, trwającej często od pokoleń wzajemnej znajomości domów i rodzin. Gesellschaft to nowoczesna forma społeczna, rozwinięta w XIX wieku w dobie kapitalizmu i migracji ze wsi do miast. Dominuje w niej indywidualistyczna logika transakcji, interesu, kalkulacji i wolności wyboru. Jest charakterystyczna dla współczesnej kultury wielkomiejskiej. Obecnie w społeczeństwach równolegle funkcjonują zazwyczaj obie te formy, przy czym nie ulega wątpliwości, że znaczący i coraz większy odsetek ludzi Zachodu funkcjonuje przede wszystkim w logice Gesellschaft. W Polsce, na wsiach czy w małych miasteczkach, a nawet niekiedy w dużych miastach, wciąż żyje się w relacjach bliższych tradycyjnym wspólnotom. Rośnie jednak liczba osób zaangażowanych jedynie w relacje społeczne drugiego typu: żyjących z dala od swojego miejsca urodzenia, często zmieniających miejsce pracy, zastępujących głębokie relacje doraźnymi transakcjami, swoje działanie opierających na krótkoterminowej opłacalności. Dla ludzi funkcjonujących w strukturach bliższych (Gemeinschaft) idea ekonomii dzielenia jest bardziej naturalna. Dla żyjących w zatomizowanych wielkomiejskich ośrodkach pomysł dzielenia się dobrami czy umiejętnościami może wydawać się nowatorski. Idea ekonomii dzielenia podszyta jest chęcią odtworzenia choć w części relacji charakterystycznych dla tradycyjnej wspólnoty Gemeinschaft.

Ekonomia dzielenia, choć w treści w pewnej mierze tradycyjna, przybiera zupełnie nowe formy. Warto przytoczyć szereg przedsięwzięć wymienianych w kontekście ekonomii dzielenia (ich weryfikacja w dalszej części artykułu).

  • Uber – transport samochodowy w miastach;
  • BlaBlaCar – transport samochodowy międzymiastowy;
  • Airbnb – dzielenie się mieszkaniem (np. wynajem swojego mieszkania podczas krótkiej nieobecności);
  • Kitchit – gotowanie przez zawodowych kucharzy bezpośrednio w domach klientów (firma pośrednicząca w dokonywaniu takich transakcji, nazywająca się zdecentralizowaną restauracją, nie wytrzymała konkurencji tradycyjnych lokali i zakończyła działalność w kwietniu 2016 r.);
  • Fon – dzielenie się siecią Wi-Fi;
  • Skillshare – wymiana umiejętności praktycznych (np. lekcja gotowania w zamian za lekcję fotografii);
  • Foodsharing – dzielenie się jedzeniem, przykładowo na Wydziale Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego znajduje się lodówka, w której można zostawić i/lub bezpłatnie wziąć znajdujące się tam jedzenie;
  • Lendico – wzajemne pożyczki. Lendico gromadzi zgłoszenia dwóch stron (pożyczkobiorcy i pożyczkodawcy) i ocenia zdolność kredytową pożyczkobiorcy;
  • Sitting around – opieka nad dziećmi, portal łączy ludzi wychowujących dzieci w tej samej okolicy, tworzy wspólnoty doraźnie wzajemnie opiekujące się swoimi dziećmi;
  • Spinlister – wypożyczanie rowerów od ludzi mieszkających w pobliżu.

Po zarysowaniu konceptu ekonomii dzielenia, jej podłoża i przedstawieniu przykładów, warto usystematyzować fakty z nią związane.

Ekonomia dzielenia obejmuje zarówno działania bezinteresowne, jak i związane z korzyścią materialną. Ważnym aspektem tego, co zazwyczaj rozumie się pod pojęciem ekonomii dzielenia, jest fakt, że wymiana/dzielenie ma miejsce z osobami nieznajomymi. Jest to zrozumiałe w kontekście opisanego powyżej zrywania więzi tradycyjnych wspólnot i angażowania się w oparte na logice interesu, raczej krótkotrwałe relacje zrzeszeń i związane z tym częste zmiany miejsc pracy, zamieszkania, etc. Połączenie obcych sobie ludzi w celu podzielenia się umożliwia rozwój technologii – kluczowy komponent ekonomii dzielenia.

Można zatem wyróżnić trzy zasadnicze przyczyny rozwoju ekonomii dzielenia.

 

Przyczyny społeczne

Opisane przemiany społeczne oraz urbanizacja doprowadziły do rozbicia tradycyjnych więzi społecznych. Powstała nieco paradoksalna sytuacja – ludzie żyją w bezprecedensowo dużych skupiskach, o dużym zagęszczeniu ludności, fizycznie bezustannie na siebie wpadają, jednocześnie pozostając dla siebie nawzajem zupełnie anonimowymi i obcymi. Równocześnie państwo dobrobytu i konsumpcyjne nasycenie dużej części społeczeństw zachodnich stworzyły grunt pod idee wspólnotowe, antyliberalne. Wątki te można odnaleźć zarówno na lewicy, u konserwatystów, jak i w ruchach nacjonalistycznych. Jedną z głównych ideowych podstaw ekonomii dzielenia jest bowiem jej wspólnototwórczość. Przy okazji wymiany dóbr czy usług poznaje się drugą osobę, być może sąsiada, którego do tej pory mijało się jako osobę obcą i nieznaną. Pozwala to często wyjść poza logikę transakcji, znaną z czysto komercyjnych relacji przedsiębiorstwo-klient. Nie bez znaczenia jest również wzrastająca świadomość ekologiczna i związane z nią postulaty ograniczenia podróżowania samochodem na rzecz transportu publicznego czy roweru.

 

Przyczyny ekonomiczne

Znacząca część dóbr posiadanych przez gospodarstwa domowe jest wykorzystywana bardzo rzadko. W większej skali jest to nieefektywne (co można stwierdzić obserwując chociażby stojące w korku, zmierzające w tym samym kierunku samochody, w których z reguły siedzi jedynie kierowca). Ekonomia dzielenia próbuje zagospodarować niewykorzystywany, marnujący się potencjał dóbr i usług. W wielu przypadkach sprowadza się to często do eliminowania pośredników – firm świadczących usługi, które mogą być teraz wymieniane bezpośrednio przez ludzi. Obniża to koszta, czyni więc niektóre dobra i usługi dostępne dla większej ilości ludzi (np. Airbnb jest tańszą alternatywą dla hoteli).

 

Przyczyny technologiczne

Spoiwem umożliwiającym spotkanie się ludzi chcących się dzielić są nowoczesne technologie. Rolę pośrednika, dzięki któremu można ujawnić swoje potrzeby lub chęć udostępnienia dobra/usługi, pełnią media społecznościowe czy aplikacje, zastępując w pewnym stopniu tradycyjnego pośrednika – sklep lub punkt usługowy.

 

Bazując na powyższym, wyróżnić można trzy typy przedsięwzięć wymieniane
w kontekście ekonomii dzielenia.

 

Ekonomia dzielenia w stanie czystym

Dzielenie się, wymiana nie jest tu podyktowana chęcią zarobku pieniężnego. Aktywność jest bezinteresowna bądź jedyną korzyścią jest oczekiwane odwdzięczenie się, odwzajemnienie. Za przykład posłużyć tu może wzmiankowany, działający w USA serwis Sitting Around. Rodziny wychowujące dzieci w tej samej okolicy tworzą „wspólnotę opiekunów”. Sytuacja ta posiada wszelkie walory ekonomii dzielenia. Po pierwsze, stwarza to grunt pod tworzenie więzów społecznych. Można spodziewać się, że powierzenie dziecka obcej osobie jest poprzedzone lepszym poznaniem się, zacieśnieniem znajomości. Funkcjonowanie takiej relacji utrwala stosunki społeczne
i może stać się namiastką tradycyjnej wspólnoty związanej nie tylko pierwotnym celem, interesem, ale trwałymi więzami międzyludzkimi. Ma to również pozytywne konsekwencje ekonomiczne. Uczestniczące w inicjatywie rodziny oszczędzają w ten sposób np. na wynajmowaniu opiekunek.

Równocześnie ten typ ekonomii dzielenia ma najmniejsze znaczenie, jeżeli chodzi o skalę zastosowania. Na przeszkodzie stoi ograniczona praktyczność takiego rozwiązania („klient płaci, klient wymaga”, opłacenie usługi daje większą pewność, że zostanie ona wykonana w określony, pożądany sposób, w przypadku komercyjnej opiekunki jest to kwestia np. terminowości, który w przypadku oparcia się o dobrą wolę innych osób może być problematyczny). Kolejną poważną przeszkodą jest niskie zaufanie między ludźmi. Obawa przed byciem oszukanym czy nieufność wobec obcych sprawiają, że ludzie bardziej skłonni są do zamykania się w gronie bardzo bliskich sobie osób, zaś wszelkie konieczne sprawy związane ze światem zewnętrznym załatwiać wolą w ramach logiki transakcji. Jest to również kwestia kulturowa, związana z niekiedy irracjonalnym zamknięciem się w ramach utrwalonych nawyków. Wyjście poza znane formy wymaga otwartości, innowacyjności i odwagi przynajmniej kilku osób naraz w ograniczonym zazwyczaj obszarze. Czynniki te sprawiają, że ekonomia dzielenia w stanie czystym w najbliższym czasie nie zrewolucjonizuje stosunków społeczno-gospodarczych. Pozostaje więc ona dobrą ideą, luźną inspiracją dla ludzi szukających odmiany od konsumpcyjnego stylu życia. Póki co, w Polsce podobne inicjatywy wymieniane są raczej jako ciekawostki. Z drugiej strony, postawy związane z tradycyjnymi wspólnotami są w polskim społeczeństwie dość silnie utrwalone, może to więc stanowić podstawę rozwoju niekomercyjnej wymiany dóbr, usług czy przysług. Co prawda ekonomia dzielenia kojarzona jest z nowymi formami działania, związanymi zazwyczaj z innowacyjnymi technologiami, jednak kluczowym jej elementem jest idea wzajemnej pomocy, współdziałania i solidarności, a ta może ujawniać się w różnych formach, także znanej, choć nieco zanikającej pomocy sąsiedzkiej.

 

Ekonomia dzielenia częściowo skomercjalizowana

Ten typ, w odróżnieniu od poprzedniego, zakłada odpłatność. Sprowadza się to zazwyczaj do odstąpienia pewnego nadmiaru za opłatą. Istotna różnica w porównaniu z typem trzecim (omówionym w kolejnym punkcie) polega na tym, iż dla odstępującego wykonana usługa nie wiąże się z dodatkową aktywnością, minimalizuje i tak ponoszone koszty, nie jest głównym zajęciem zarobkowym. Za przykład posłużyć może BlaBlaCar. Podróżujący kierowca niejako przy okazji zabiera dodatkowego pasażera, co częściowo zwraca mu koszta paliwa. Typ ten, w porównaniu do pierwszego, traci walor moralny, znika aspekt solidarności i bezinteresowności, wyraźniej pojawia się logika transakcji. Pozostaje tu jednak pewna wartość budowania relacji międzyludzkich. Przejazd z obcą osobą w ramach BlaBlaCar może być potraktowany jako zwykła komercyjna usługa i obie osoby mogą przez całą drogę nie zamienić ani słowa, ale dla większości ludzi bardziej naturalne wydaje się jednak poszukiwanie kontaktu. Poza tym samo zorganizowanie wspólnego przejazdu dwóch obcych osób wiąże się z pewną dozą zaufania i współpracy – dwóch wartości, których naszemu społeczeństwu wyraźnie brakuje. Powstaje również korzyść gospodarcza – dochodzi do efektywniejszego wykorzystania samochodu i mniejszego zużycia paliwa per capita.

 

Pseudoekonomia dzielenia

To najbardziej rozpowszechniona z form tego, co powszechnie uważa się za ekonomię dzielenia. Pewne jej elementy przypominają ekonomię dzielenia, jednak najistotniejsze cechy sprawiają, że w istocie nie ma z właściwą ideą dzielenia się wiele wspólnego. Ten typ działalności w pełni się skomercjalizował, granice między nim a zwykłą działalnością gospodarczą zatarły się, a jego specyfika związana z elastycznością i mobilnością niesie poważne zagrożenia dla rynku pracy i państwa.

Najbardziej znanym przykładem dla tego zjawiska jest aplikacja Uber. Powstała ona w USA. Łączy ona kierowcę skłonnego do podwiezienia nieznajomej osoby oraz podróżnego potrzebującego takiej właśnie usługi. Algorytm paruje dwie takie osoby w sposób najbardziej efektywny z punktu widzenia długości trasy i kosztów. Obsługa jest wygodna – aplikacja automatycznie pobiera z konta kwotę oszacowaną jeszcze przed podróżą. Cena jest niższa niż w przypadku taksówek. Uber oszczędza na podatkach i innych kosztach związanych z państwowymi regulacjami (ubezpieczenia, badania kierowców, etc.). Z punktu widzenia konsumenta rzecz wygląda atrakcyjnie.

Kierowcy Ubera, w odróżnieniu od BlaBlaCar, nie podwożą kogoś przy okazji, jest to zazwyczaj główne źródło zarobkowania lub sposób na dorobienie. Zamiast pracować dla korporacji taksówkarskiej, pracują po prostu dla Ubera, który z aplikacji łączącej ludzi ewoluował w wielką, międzynarodową firmę (jej wartość wyceniana jest na 62 miliardy dolarów, w czerwcu 2016 r. udziały w Uberze za 3,5 mld. dolarów nabyła Arabia Saudyjska[1]), potrącającą dla siebie ok. 20 proc. zysku kierowców. Zatem nie sposób tu mówić o ekonomii dzielenia, jest to po prostu nowy model gospodarowania.

Krytyka Ubera (a wraz z nim innych firm działających w oparciu o podobny model) zasadza się na kilku punktach. Po pierwsze Uberowi łatwiej jest unikać podatków. Prawo gospodarcze i podatkowe nie jest póki co dostosowane do realiów nowatorskiego modelu biznesowego. Powoduje to rozgrywającą się ze zmiennym skutkiem szermierkę prawną między władzami a Uberem, toczącą się na arenach wielu państw świata. W Polsce usługi te pozostawały nieuregulowane, Uber i jego kierowcy praktycznie nie płacili podatków. Od lutego 2015 r. sytuacja uległa zmianie, według Ministerstwa Finansów praca dla Ubera wymaga rejestracji, licencji i odprowadzania podatków[2]. Niestety, brakuje ogólnodostępnych danych, które pozwoliłyby stwierdzić, na ile przepisy te są egzekwowane. Co jednak ważne, zgodnie z prawem niemal cała odpowiedzialność związana z rejestracją i rozliczaniem podatku leży po stronie kierowcy. Osobnym tematem jest płacenie podatku przez samego Ubera. Uber bowiem podatku dochodowego w Polsce nie płaci. Z jednej strony jest to podmiot o nie do końca ustalonym statusie (czy jeszcze pośrednik-aplikacja internetowa czy już po prostu nowoczesna korporacja taksówkarska?). Co ważniejsze, Uber jest potężną firmą międzynarodową. Amerykański gigant zatrudnia kierowców liczonych w setkach tysięcy (dokładne dane są nieznane). Posiada ok. 130 spółek-córek rozsianych po całym świecie, w ok. 70 państwach. Rozmiary  przedsiębiorstwa i jego międzynarodowa struktura pozwalają na używanie schematów unikania podatków (tzw. optymalizacja podatkowa), znanych z działalności innych wielkich korporacji jak Facebook czy Google. Według magazynu „Fortune” Uber wyprowadza zyski przez Holandię z powodu korzystnego opodatkowania praw autorskich w tym kraju. Ostatecznie firma płaci bardzo niskie podatki w Holandii i Stanach Zjednoczonych[3], a polski fiskus jest bezradny. Oznacza to realne straty dla budżetu państwa – Uber wypiera tradycyjne, płacące podatki korporacje taksówkarskie, których konkurencyjność spada z tego samego powodu. Rozprzestrzenienie się takiego modelu na inne branże realnie zagraża budżetowi.

Innym krytykowanym aspektem działalności Ubera i podobnych firm funkcjonujących w tym schemacie jest system zatrudniania. Tzw. umowy śmieciowe i związane z tym przemiany na rynku pracy to osobny, szeroki temat. Moda na elastyczne zatrudnienie nie jest rzeczą nową i z całą pewnością Uber nie jest tu prekursorem. Firma ta jednak mocno wpisuje się w ten szerszy trend i uwypukla jego negatywne konsekwencje. Kierowca Ubera nie jest zazwyczaj na trwałe związany żadną umową. Jego praca jest doskonale elastyczna – pracuje kiedy chce, a cały proces znajdowania zleceń z technicznego punktu widzenia jest bardzo prosty, ogranicza się do skorzystania z aplikacji. Jest jednak druga strona medalu – oznacza to równocześnie absolutne uzależnienie od rynku. Oczywiście, każdy pracownik szuka pracy na rynku i w tym sensie od niego zależy, ale zazwyczaj są to umowy stałe/zlecenia o pewnym stopniu stabilności wzmacnianym przez kodeks pracy. Kierowca Ubera w istocie pracuje na godziny, nie ma stałych partnerów biznesowych, narażony jest na niepewność i niestabilność. Płatne urlopy, pakiety socjalne czy zdolność kredytowa nie wchodzą w grę jego wypadku. Uber może być atrakcyjnym źródłem zarobku jako praca dodatkowa, przejściowa czy dorywcza. Upowszechnienie tego modelu i wypieranie przez niego tradycyjnych etatów oznacza, że pracownik staje się wiecznym wolnym strzelcem. Rynkowe siły sprawią, że każdy zmuszony będzie przyjąć rolę mikroprzedsiębiorcy. Przedsiębiorczość to oczywiście pożądana cecha i cnota, jednak społeczne konsekwencje silnej konkurencji, rozdrobnienia i niepewności, w których zmuszone będą uczestniczyć masy ludzkie, mogą budzić obawy.

Ekonomia dzielenia jest bardzo szerokim zjawiskiem, zawierającym w sobie wiele różnorodnych form działalności. Posiada ona podstawy zarówno ekonomiczne, jak i ideowe. Najbardziej znane, kojarzone z ekonomią dzielenia aktywności (np. Uber) mają z jej istotą niewiele wspólnego, stwarzają natomiast istotne zagrożenia dla społeczeństwa i państwa narodowego. Obecnie nic nie wskazuje na to, aby inne formy ekonomii dzielenia w najbliższym czasie miały zrewolucjonizować świat i gospodarkę. Nie zmienia to faktu, że ekonomia dzielenia posiada dwie cenne cechy, które pozwalają wiązać z nią nadzieje. Pierwsza to idea wspólnotowości i solidarności, w mniej lub bardziej uświadomiony sposób obecna w ekonomii dzielenia. Druga to ważna ekonomiczna konstatacja, że dzielenie się jest efektywne, a zachowywanie wszystkiego tylko dla siebie to często zwykłe marnotrawstwo. Ekonomia dzielenia może stanowić rzadki przykład mariażu dobrej idei i ekonomicznej efektywności.

Piotr Głowacki

 

[1] K. Kokalitcheva, Uber Raises $3.5 Billion From Saudi Arabia, http://fortune.com/2016/06/01/uber-funding-saudi-arabia/ (dostęp: 7.06.2016).

[2] Uber a działalność gospodarcza – poradnik dla kierowców, http://www.ifirma.pl/poradnik-przedsiebiorcy/uber-a-dzialalnosc-gospodarcza-poradnik-dla-kierowcow.html (dostęp: 7.06.2016).

[3] B. O’Keefe, M. Jones, How Uber plays the tax shell game, http://fortune.com/2015/10/22/uber-tax-shell/ (dostęp: 5.06.2016).

 

Artykuł ukazał się w nr 16. „Polityki Narodowej” (zima 2016 r.).